wtorek, 26 marca 2013

Recenzja: The Face Shop, Natural Sun AQ Power Long-Lasting Sun Cream SPF 45

Tym razem trochę ode mnie w temacie azjatyckich kosmetyków. Wiosny niby nie widać, kiedy patrzę za okno na te paskudne zwały śniegu, ale słońce mimo wszystko przypieka coraz mocniej :)
Zapraszam więc na recenzję kosmetyku, który może przydać się w najbliższych miesiącach, bo chodzi o bloker z The Face Shop. W sam raz na chłodne dni kwietnia i maja :)


Opis producenta:

Delikatny filtr z naturalnymi ekstraktami roślinnymi, takimi jak rabarbar, orzechy arganowe i ekstrakt z modraka morskiego. Dzięki przełomowej technologii, łączy w sobie najlepsze cechy - doskonałą ochronę przed słońcem i lekką formułę z efektem Optymalnego Rozproszenia Światła. Filtr zapewnia 24 godzinną ochronę przed słońcem. Jagody Acai są silnym antyoksydantem. Wodoodporny. Bardzo lekki. Może służyć jako baza pod makijaż dwukrotnie przedłużając jego trwałość.

Tradycyjnie zacznę od opakowania :)
Filtr znajduje się w zgrabnej, całkiem sporej tubce ze srebrną, szeroką nakrętką, która umożliwia jego stabilne postawienie na wieczku. Do tego pudełko z instrukcjami po koreańsku i angielsku. Tubka ergonomiczna, dobrze leży w dłoni. Kolorystyka, złota, "bogata", przykuwa oko. Pod nakrętką znajduje się precyzyjny aplikator w formie "dziubka" z niewielkim otworem na końcu. Dzięki niemu kosmetyk dozuje się bardzo wygodnie :).


Filtr ma formę emulsji o piaskowo-różowo-mlecznym zabarwieniu. Jest bardzo jasny. Przyjemnie pachnie, choć nie do końca jestem w stanie sprecyzować tę woń. Przypomina mi trochę podobny produkt z Apivity, o którym pisałam już na blogu :) - czyli mokry piasek na morskiej plaży, a przynajmniej tak mój mózg go kojarzy :D.

Konsystencja emulsji wydała mi się ciut gęsta, daje wrażenie treściwej. Pewnie dlatego, że zostawia na powierzchni skóry specyficzny film- trochę tępy, ale jakby nie tłusty. Wyjątkowy ;). Z rozsmarowaniem raczej nie ma problemu, chociaż trzeba uważać na ilość, bo w miejscach, gdzie nałożymy go grubiej może się uwidocznić i zostawić jaśniejszą plamę. Tlenki mają to do siebie, że osiadają na powierzchni skóry i mogą odkładać się w zmarszczkach lub zostawiać smugi. Filtry na bazie mineralnej często pozostawiają po sobie niepożądany efekt w postaci białej powłoczki, odznaczają się też na linii włosów. Tutaj [przy założeniu, że użyjemy umiarkowanej ilości] nie ma takiego efektu. Biel składników mineralnych jest nieco złagodzona przez dodatek pigmentów, a sam filtr przyjemnie rozjaśnia koloryt i odrobinę go ujednolica, jednocześnie pozostając niewidocznym.


Jak pisałam wyżej, pozostawia na skórze jakby tłustawą powłoczkę, która jednak w niczym nie przypomina "klasycznego" natłuszczenia. To taka przyjemna, puszysta kołderka, która otula skórę ochronną warstwą. Idealny na zimę :). Na czole daje satynowy efekt, natomiast na policzkach kosmetyk wchłania się do matu, choć pod palcami ciągle czuję specyficzną fakturę. Jest odżywienie, nawilżenie i ochrona.

Zauważyłam, że z powodzeniem mogę stosować go pod oczy, bo nie wywołuje ich podrażnienia. Nie zapycha porów, nie zauważyłam innych reakcji niepożądanych.
Filtr jest również trwały. Do tego w sobie tylko znany sposób, magicznie absorbuje sebum. Kiedy wieczorem dotykam czoła widzę, że co nieco się tam zebrało, bo opuszki palców "lśnią" bezlitośnie pokazując prawdę. Ale jednocześnie skóra wygląda całkiem przyzwoicie jak na taki stan ;) i nie mamy tu do czynienia z efektem patelni, typowym przy innych filtrach czy choćby zwykłych kremach..

Fotki z mojego "ogólnego" bloga :)

Choć nie należę do maniaczek filtrowych [a te dostępne w drogeriach czy aptekach wręcz są zniechęcające przez swoją tłustość] i używam blokera raczej tylko kiedy muszę, to po te azjatyckie sięgam z prawdziwą przyjemnością i komfort ich używania oceniam dużo lepiej.
Nie wiem, jak spisałby się w lecie [mam mieszany profil cery, mógłby być za ciężki], jest to natomiast bardzo przydatny produkt na chłodniejsze dni.
Z uwagi na czas używania [zima] nie jestem w stanie ocenić jego właściwości ochronnych - wybaczcie :o

Cena: ok 65 zł / 50ml

środa, 20 marca 2013

Skinfood - Floral tea Collection

Oj, długo mnie tu nie było.
Ale nie porzucam bloga, nie nie ;)
I przychodzę z kolejną porcją pyszności azjatyckich pyszności. Tym razem w klimacie róż.
Oto Flora Tea, nowa kolekcja od Skinfood :)


Słodko, różowo... urzekająco :D
Delikatnie, świeżo, dziewczęco.


A co w niej znajdziemy?
- cienie do oczu w uroczych opakowaniach [choć dla mnie mogłyby być bardziej zróżnicowane - herbaciany, koralowy, czerwony... brakuje mi tu barw]


- pomadki o ślicznym designie opakowań

- dwa róże do policzków [wyglądają na matowe]


- dwa odcienie pudru - do karnacji jaśniejszej i ciemniejszego odcienia skóry


- różo-rozświetlacz, który skradł moje serce :) zarówno opakowaniem jak i zawartością


- śliczne lakiery


- naklejki na paznokcie [całe i końcówki]


A poniżej kilka wskazówek, jak wg Skinfood zrobić się na bóstwo :D


Kolekcja bardzo trafia w moje upodobania i już świecą mi się oczy na myśl o zakupach :)
Bardzo podoba mi się design opakowań. W kolekcji zabrakło mi jedynie mocnej czerwieni, flagowego koloru, który kojarzy się z różami. Ale może to i dobrze, czerwień mogłaby być zbyt oczywista ;)

Ach, rozmarzyłam się :)