Ostatni miesiąc upłynął mi pod znakiem CC Creamów. Pojawiły się one na mojej liście zakupowej , pojawiły się w formie wpisu o trendach na blogu, pojawiły się także w postaci rzeczywistej :), albowiem pewna Bardzo Sympatyczna Osoba podzieliła się ze mną odlewką.
Przez ostatnie tygodnie CC Cream w miarę regularnie występował jako ostatni etap mojej porannej pielęgnacji. Dzisiaj trochę Wam o nim opowiem :)
Źródło: ebay.com |
Opis producenta :
Moist CC Cream zawiera EGF [Epidermal Growth Factor] oraz różnorodne ekstrakty roślinne, które efektywnie niwelują problemy skórne takie jak: poszarzała skóra, zaczerwienienie, suchość, rozszerzone pory, nadwrażliwość. Przywraca skórze wewnętrzny blask.
Podczas aplikacji kremu mogą pojawić się małe krople wody na powierzchni naskórka. Wklep je w skórę, aby dostarczyć jej wszystkich substancji odżywczych zawartych w kosmetyku.
Moist CC Cream łączy różnorakie właściwości w jednym kremie:
- ujednolicenie kolorytu
- utworzenie warstwy ochronnej przez niekorzystnymi czynnikami zewnętrznymi,
- rozjaśnienie naskórka
- nawilżenie
- ochrona przeciwsłoneczna
- regeneracja skóry
- naturalny, świeży makijaż
Odpowiedni dla każdego rodzaju skóry, również suchej i wrażliwej.
Sposób użycia:
Po wykonaniu codziennego rytuału pielęgnacyjnego nałożyć na twarz i szyję odpowiednią ilość. Wklepać delikatnie w skórę aż do kompletnego wchłonięcia. Może być używany solo jak również w roli bazy pod makijaż. Unikać kontaktu z oczami. Przerwać używanie w razie wystąpienia podrażnienia skóry.
Opakowania w ręku nie miałam, ale wygląda sympatycznie. Niebieska barwa i charakterystyczny rysunek kota przykuwają wzrok. Klasyczna tubka ze srebrna nakrętką.
Co w środku? Pierwsze wrażenie: gęsty, w konsystencji trochę jak margaryna lub krem nivea kosmetyk, który trudno nabrać z płaskiego opakowania, bo nijak nie chce "przykleić" się do palca. zazwyczaj wystarczy dotknąć opuszkiem aby nabrać podkład czy BB, a tutaj zetknięcie powoduje uślizg na boki. Jakbym dotykała sprężystej powłoki. Najwygodniej jest go chyba nabierać szpatułką, choć przy odrobinie determinacji na palce też da radę :)
Co dalej? Jak już uporamy się z nabraniem CC i połozymy go na skórę twarzy, czeka nas kolejna niespodzianka. Tutak krem też się ślizga, pozostawiając skoncentrowaną plamę i lekko rozmazaną otoczkę wokół niej. Aby dobrze go rozsmarować, trzeba się nieźle namachać. Kolistymi ruchami, again and again and again, aż wreszcie zbitek masy ustępuje i zaczyna na skórze zostawiać cienkie, jaśniejsze smugi. A my paćkamy dalej.
Blending ;) Jak widać krem jest oporny, zbija się, rozprowadza nierównomiernie... trzeba popracować z nim trochę. |
Co na końcu? I stanie się jednością.
Tak to właśnie działa. Po dość żmudnej aplikacji, kiedy już wreszcie odpowiednio rozprowadzimy krem, zniknie on zupełnie tak, jakbyśmy nic nie mieli na twarzy. W przypadku iFiona Moist CC kosmetyk autentycznie niemalże się ulatnia. Nawet kolejne warstwy nie zmieniają tego stanu rzeczy, nie musimy się więc obawiać efektu maski. Jeśli przyjrzymy się dokładnie, to owszem zostawia na skórze pewien film, jednakże jest to zupełnie coś innego, niż w przypadku BB.
Przed i po :) |
Kolejna sprawa, to sztuczka, którą CC robi z porami. Magia normalnie :D Kilka muśnięć palcem i pory znikają jak zaczarowane. Byłam w niemałym szoku, gdy pierwszy raz zobaczyłam efekt.
Maskowanie porów. Dla pełnego oglądu sytuacji zerknijcie na efekt ze zdjęcia wyżej :) |
Nie wiem, czy wszystkie są takie [pewnie nie :/] ale ten wywarł na mnie ogromne wrażenie i już wiem na pewno, że kupię pełen wymiar. Jeśli akurat nie będę nosiła go solo, to z całą pewnością będzie wspaniałą bazą pod BB Creamy. Wiem, bo już próbowałam tej kombinacji i to się sprawdza [acz z czasem pewnie znajdą się wyjątki, jak ze wszystkim ;)].
Jestem z niego bardzo zadowolona. U mnie się sprawdził i polecam. Nie jest to łatwe mazidło, nie każdy się pewnie z nim polubi, ale jeśli lubicie eksperymenty, to dla tego efektu warto.
Skład:
Water, Dimethicone, EGF, Centella Asiatica Extract, White Tea Extract, Green Tea Extract, Dipotassium Glycirrhizate, Butylene Glycol, Allantoin, Titanium Dioxide, Dimethiconol, Hydroxyethyl Urea, Parfum
Bardzo, ale to bardzo zaskoczył mnie skład [o ile to pełna informacja]. Krótki i dość mocno wypełniony dobroczynnymi substancjami. Bez zbędnych wypełniaczy, nadmiaru konserwantów, mnóstwa emulgatorów i substancji konsystencjotwótczych. Esencja.
Cena: ok. 80 zł / 40ml