Po przetestowaniu pierwszego BB creamu wiedziałam, że na tym się nie skończy. Od razu w moich oczach zapłonął niczym u zombie głód. Nie, nie na mózgi :P, na BBC oczywiście. Bo jak to z kosmetykami bywa, każdy jest inny, istnieje przecież szansa [duża?], że kolejny będzie lepszy, będzie miał odcień bardziej odpowiedni, fajniejsze właściwości pielęgnacyjne, mocniejsze/słabsze krycie* [niepotrzebne skreślić :P] itd.
Wtedy jeszcze rynek BB nie był aż tak obszerny, jednak było z czego wybierać, a każdy kolejny krem jawił się ideałem.
Koszty tej "imprezy" ciut przerażały, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę efekt skali [chcę przetestować je wszystkieeeee!!!], dlatego... nie chwaląc się, wpadłam na pomysł podziału kosmetyków między równie zaciekawione maniaczki jak ja :D. 50 czy 60 zł za jeden kosmetyk to dużo, w dodatku kupno całego opakowania blokuje zakup kolejnego na kilka następnych miesięcy [a przynajmniej tak być powinno ;)], tymczasem 5-6 zł za 5ml... czy to nie brzmi zachęcająco?
Nie drenuje portfela, a ilość nie blokuje na dłużej możliwości testowania kolejnego cudeńka...
Pamiętam pierwsze rozbiórki, w których niemal w ilościach hurtowych kupowałam mini-tubki Skin79, szczególnie Hot Pink i VIP Gold, czasem trafiło się coś innego - ach, co to była za radość z odmiany :D Znalazłam też witrynę z Singapuru, na której można było kupić saszetki [wtedy na ebayu nie było takiej skali handlu próbkami jak teraz] i od czasu do czasu udawało się upolować jakieś nowe BB :)
Jednakże i tu rynek szybko się wyczerpał, dlatego kolejnym etapem BBcreamowej ewolucji był podział bezpośrednio z oryginalnego opakowania. Od jednej do drugiej tubki, wielbicielek BB przybywało, a spirala mody na BBC nakręcała się sama...
I tak oto, nie chwaląc się, rozpętałam małą modę na BB Creamy :)
Niewielką i nieszkodliwą, zdawałoby się, która dziś przywiodła mnie do założenia tego bloga :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz